literature

'Gra' part II ItaDei

Deviation Actions

eanilis's avatar
By
Published:
1.4K Views

Literature Text

"GRA" Rozdział II







            Ostry wiatr przestał wiać już kilka godzin temu. Nastał ciepły, przyjemny poranek. Słońce wesoło ogrzewało ziemię, z której unosiła się para. Mgła otoczyła swym płaszczem całe miasto, nadal pogrążone we śnie. Kruki krakały pośród drzew, rozdzierając ciszę poranka. Na zewnątrz znajdowały się tylko zwierzęta, poszukujące pożywienia, mające składać się na ich śniadanie.

            W wielkiej posiadłości, należącej do jednego z najbogatszych inwestorów w mieście, w pokoju na pierwszym piętrze z wielkim, mosiężnym łóżkiem z wysokim baldachimem oraz czarnymi, kotarami, pod atłasową pościelą swe oczy niechętnie otworzył długowłosy brunet. Rozglądając się niemrawo po swym pokoju, starał się sobie przypomnieć ostatni wieczór. Dopiero po chwili pamięć powróciła.

            Jak zawsze wieczorem zasiadł na łóżku przed laptopem rozkoszując się chwilą odpoczynku. Uruchomił grę, wybrał postać, którą zamierzał wędrować po wirtualnym świecie Fantazy, by już w kilka sekund później się zalogować. Do było jego oderwanie się od przytłaczającej rzeczywistości, znienawidzonej przez niego prawie tak samo jak jego ojciec. Tylko w tym świecie mógł naprawdę być sobą, zrzucić maskę tak dobrze prezentowaną w świecie realnym. Dlaczego nie możemy i w jednym i drugim świecie być sobą? To smutne, jednak takie są realia tego świata – każdy z nas musi mieć co najmniej jedną „drugą twarz", by przeżyć na tym padole nietolerancji, gniewu i zawiści, jaki sam tworzymy.

            Pamiętał, że swą postacią, posiadającą klasę Spellhowlera ruszył na jakąś wyprawę, by zdobyć dodatkowe doświadczenie brakujące mu do kolejnego poziomu. Jednakże ta klasa ma zarówno swe wady i zalety, co skutkowało wiecznymi poszukiwaniami kapłana. Na jego szczęście tuż po wystawieniu ogłoszenia w panelu informacyjnym, zgłosił się do niego jeden osobnik klasy Shillen Elder. Natychmiast przydzielił go do drużyny i wspólnie ruszyli na podbój. Imię postaci jego towarzysza brzmiało „Trixa". Sam swego maga mianował „Xenarem". Widząc, iż przybyła do niego tak zwana „Mroczna" uśmiechnął się. Zaczęli rozmowę podczas której dowiedzieli się nieco o swoich wzajemnych historiach, a ściślej mówiąc, opowiadali sobie jak wyglądała ich podróż w owym świecie do chwili ich spotkania.

            „Xeran" dowiedział się trochę o swej towarzyszce, między innymi o tym, iż kiedyś należała do klanu Ayan Cunducua, sprzymierzonego z Gothic Slayers. Vice założycielka pierwszego była jej dobrą znajomą, a zarazem wspaniałym Tancerzem. Klan ten zawsze stawiał na dobre stosunki w swym kręgu. Trixa opowiadała o tym, jak wygłupiali się wspólnie podczas spotkań klanowych.

Z kolei o drugim z klanów było zawsze dość głośno na serwerze, na którym grają, z powodu ich wiecznych chęci do wojaczki z innymi, także silniejszymi od nich klanami. Brunet nie przepadał za nim zbytnio, ale cenił za siły, jakie wkładają w rozwój zarówno wspólny jak i osobisty.

Po przełamaniu pierwszych lodów, zaczęli rozmawiać bardziej otwarcie. Trwało to dość długo. W końcu, po około trzech godzinach nieustającej gry, młodzieniec zaczął podrywać swą towarzyszkę. Najpierw delikatnie, później nieco bardziej ambitnie. Cóż – w takich zabawach to dość częste. Jakim było jego zaskoczeniem, gdy  otrzymał prywatną wiadomość o treści: „Xen, ja jestem facetem w rl ;]. Ale jeśli Ci to nie przeszkadza…". Momentalnie się speszył. A jednak nie zaprzestał kontaktu. Tym bardziej, że po chwili został poproszony o podanie pseudonimu na XFire. Nie minęły nawet 2 minuty, jak kompan do niego zadzwonił. Reszta wieczora zleciała im na dalszym polowaniu i komunikowaniu się już za pomocą owego programu.

Ziewnął potężnie, wyciągając się na łóżku jak kot. Nie chciał wstawać, jednak praca nieubłagalnie go ścigała. Zwlekł się z posłania, ruszając w stronę łazienki. Chłód pomieszczenia zadziałał kojąco. Szybki, chłodny prysznic wypłukał wszystkie złe myśli i przyjemnie orzeźwił. Tak, tego mu było trzeba. Odświeżenia.

Opuścił kabinę, mało nie przewracając się na kafelkach. Zaklął nieprzyzwoicie, wysyłając podłogę i jej elementy do wszystkich diabłów, następnie przeglądając w swym pokoju szafę, by znaleźć odpowiednie ubranie. Narzucił na siebie czarny t-shirt z emblematem ulubionej kapeli rockowej, granatowe, luźne dżinsy i odprężony zasiadł przy biurku. Szybko przekładał karty notesu, sprawdzając dzisiejsze plany. Nie chęć wstąpiła na jego twarz, po przeczytaniu informacji o wystąpieniu jego przełożonego. Cóż – mus, to mus.

Wstał, opuścił pokój, po czym skierował się wielkimi, marmurowymi, przestronnymi schodami ze zdobnymi poręczami w dół ku ogromnej kuchni. Cały ten przepych momentami go drażnił. Nie mógł zrozumieć, po co tu to wszystko, skoro i tak praktycznie nikt nie przychodzi ich odwiedzać.

Zaraz po wkroczeniu do docelowego miejsca zauważył siedzącego przy stole blondyna. Uśmiechnął się sam do siebie, zastanawiając który dwudziestu-jednolatek  zajada w obcym domu płatki z mlekiem na śniadanie, co czynił właśnie gość.

- Cześć – przywitał go wesoło, na co chłopak skinął radośnie głową, nie chcąc mówić z pełnymi ustami. Dopiero po przełknięciu kolejnej łyżki zupy odpowiedział.

- Cześć. – Wyszczerzył zęby. – Już wyspany?

- Powiedzmy – odezwał się, ponownie przeciągając i ziewając zarazem. Usiadł przy stole, czekając aż służąca poda mu poranne danie. – Młody jeszcze śpi? – Spytał poważnie.

Blondyn skinął głową.

- Tak. Jak wychodziłem jeszcze spał – odpowiedział, bystro się w niego wpatrując. – I dobrze, bo mamy do pogadania…

- Wiem – odrzekł. Zastanowił się chwilę, podczas której otrzymał kawę wraz z kanapkami. Odczekał, aż gosposia opuści pomieszczenie i zaczął temat. – Martwi mnie ostatnio Hebi.

- Zauważyłem. – Ponownie skinął głową. – Są zbyt aktywni. – Przerwał westchnieniem. – Podoba mi się, że go wspierają, ale…

- Ale większość ich działalności jest nielegalna – zakończył za niego starszy. – Tak, wiem.

- Rozmawiałeś o tym z Tsunade?

- Próbowałem – rzekł zgodnie z prawdą, wykrzywiając twarz w niechęci. – Ale jest zbyt zajęta tymi seryjnymi mordercami. Nie może nam na razie pomóc. – Zastanowił się chwilę. – W sumie to sama prosiła, byśmy chociaż spróbowali jej w jakiś sposób pomóc. No wiesz – wzruszył ramionami. – Zrobić, co możemy.

- Ty jeszcze możesz, jako szef ochrony…

- Twojego chłopaka – ponownie zakończył zdanie za blondyna.

- Chciałem powiedzieć, „jako szef ochrony z tak dobrymi kontaktami", ale co racja, to racja – zaśmiał się wesoło.

- Co jest racją? – Usłyszeli zaspany, znudzony głos od strony drzwi. Z uśmiechami na twarzy zwrócili swe oczy ku młodemu inwestorowi, będącemu teraz w stanie zbliżonym do rozpaczliwego. Koszulka z jednej strony wystawała mu ze spodni, z drugiej była schowana, w dodatku ubrana na lewą stronę, włosy rozczochrane, stojące we wszystkie strony, oczy zaspane i klejące się. Wyglądał na półprzytomnego. Po ich ocenie i braku spodni, stwierdzili, że naprawdę jest niewyspany. Na szczęście bieliznę miał…

- To, że on – wskazał na siedzącego naprzeciw siebie -  nadal nie ma nikogo, a za dwa miesiące kończy dwadzieścia siedem lat. – Oznajmił radośnie wesoły blondynek.

- Zamknij się, bo cię ogolę na łyso – warknął starszy z brunetów. – Nie potrzebuję nikogo – dodał.

- Jassne.

- Dzięki temu chociaż mnie tyłek nie boli po intensywnej nocy – rzekł zgryźliwie, na co twarz blondyna pokryła się szkarłatem. Rozmowa była skończona.



Blondyn smacznie śpiąc, przewracał się z boku na bok. Sny, które nawiedziły go dzisiejszej nocy należały do tych przyjemniejszych i wiązały się z tym, co robił tuż przed położeniem się do poduszki. Zaczął mamrotać coś pod nosem i zapewne trwałoby to dłużej, gdyby nie kolejny obrót na bok, nie całkiem mogący dojść do skutku. Młodzieniec spadł z łóżka z głuchym łoskotem, obijając sobie przy tym boleśnie swe cztery litery. Momentalnie się zbudził. Podparł się na rękach, zamierzając wstać, lecz wpierw usłyszał wiązankę przekleństw z pomieszczenia poniżej, a następnie krzyki, że jeśli hałas jest jego winą, to zostanie nabity na pal nim zdąży powiedzieć cokolwiek na swoją obronę.

Niechętnie wstał, ziewając po niewyspanej nocy. Do późna siedział, grzebiąc w Internecie ze swojego laptopa i sprawdzając informacje na temat swego zlecenia, wcześniej „nie mając na to czasu", jak się zawsze usprawiedliwiał. Później był już tak padnięty, że zasypiając, tuląc się do monitora, postanowił odłożyć sprzęt i okrywając się szczelnie kołdrą, zasnąć wygodnie i spać ile tylko da radę.

Ziewnął, nie mając chęci zakrywać usta. Z rozczochranymi włosami i nieprzytomnym wzrokiem ruszył w stronę najbliższej łazienki. Oto czego teraz potrzebował – kąpieli. Tak! Ona go orzeźwi i pozwoli na właściwe funkcjonowanie organizmu.

Szybka poranna toaleta, a następnie wędrówkach po schodach w dół, prosto do kuchni, gdzie miał nadzieję ujrzeć śniadanie. Zawiódł się, z resztą jak zawsze na współlokatorach. Uśmiechnął się do siebie, kierując kroki w stronę lodówki. Sałata, szynka, twaróg. Idealnie.

Posmarował masłem dwie połówki bułki, wyłożył je wybranymi przez siebie składnikami i posypał solą. Zagotował wodę i chwilę później zaparzył sobie kubek herbaty. Siadłszy przy stole począł spożywać swój posiłek, zastanawiając się nad pierwszym krokiem swego planu, kiedy do kuchni wszedł wyższy od niego młodzieniec.

- O, cześć młody – powitał go obojętnie, ziewając jak chłopak w swoim pokoju.

- Hej – mruknął żywszym głosem. Zimna kąpiel porządnie go rozbudziła.

Nowo przybyły zaparzył sobie kawę i zasiadł naprzeciw blondyna. Uśmiechnął się delikatnie, widząc jego zamyślenie.

- Nad czym tak dumasz?

- Szefu dał mi zadanie – mruknął niechętnie, krzywiąc się. Wyraźnie nie chciał tego robić.

- Słyszałem. – Potwierdził skinieniem głowy. – Aż tak ciężko?

- Powiedzmy, hm… - Zamyśli się na moment, po czym ciągnął dalej. – Muszę się dzisiaj dostać do Saijo. Masz jakiś pomysł?

Jego rozmówca zmarszczył brwi. Trawił przez chwilę jego słowa, po czym odpowiedział pewnie:

- Sądzę, że stary by cię tam wkręcił. Z tego co wiem, ma tam kilku kumpli.

Blondyn skinął głową, uśmiechając się wesoło.

- A tak zmieniając temat – kontynuował starszy. – Ty i rudy moglibyście trochę ciszej się zabawiać.

- Hm? – Chłopak mimowolnie oblał się rumieńcem.

- Wczoraj musiałem aż wyjść ze swojego pokoju. Nie mogłem was już słuchać – rzekł nieco naburmuszony.

- Przepraszam – pisnął, zwieszając głowę i czerwieniejąc jeszcze bardziej.

- Rudemu też to wypomnę. – Westchnął. – Albo powiem szefuniowi, by zamienił się ze mną na pokoje…

Obaj zaśmiali się wesoło.

Rozmawiali jeszcze jakiś czas na tematy bliżej nieokreślone, głównie nawiązując do codziennego życia w ich mieszkaniu oraz oglądanych przez nich seriali, do momentu aż młodszy postanowił ruszyć do swojego pokoju, szykować się do wdrążenia w życie jego planu.



Rudowłosy chłopak schodził powoli w dół, kierując się przyjemnymi zapachami świeżego dania. Dopiero co odbył poranną kąpiel. Teraz chciał już tylko zjeść coś odpowiedniego. W pomieszczeniu zastał dwie osoby – jedyną kobietę w ich ugrupowaniu oraz osoby, której niecierpki najbardziej, z powodu zgryźliwości i nieprzyzwoitych uwag, jakie młodzieniec wypowiada niemal w każdej chwili. Mruknął coś, co miało brzmieć „dzień dobry" i siadł przy stole, widząc jak Konan szykuje już śniadanie również dla niego.

- Dobrze spałeś, rudy? – Spytał na wstępie siedzący już przy stole. W jego głosie zabrzmiała nuta drwiny.

- Owszem, dziękuję – odparł agresywnie, zabierając się za podstawione mu jedzenie.

- Bo ja co rusz słyszałem jakieś dziwne jęki – rzekł, przedłużając przedostatnie słowo.

- Doprawdy? – Udał zdziwienie chłopak, nie patrząc nawet na niego. Doskonale wiedział, do czego tamten bił.

- No – zarechotał tamten. – A wiesz, jakie mi się najbardziej spodobały?

- Nie wiem – rzekł znudzony. – Możesz mi podać cukru, Lazuri? – Zwrócił się do kobiety, która spełniła jego prośbę tuż po tym, jak sama posłodziła swoją herbatę.

- Prosiłam cię, byś nie zwracał się do mnie pseudonimem, kiedy nie jesteśmy w terenie. – Rzekła obojętnie, zatapiając usta w płynie.

- Już ci mówię – kontynuował pofarbowany na biało młodzieniec. – „Aaaaach… Ooooch… Taaaaak…"

- Przyzwyczajenie… - odpowiedział Konan. Spojrzał na siedzącego naprzeciw siebie. – Jak masz dostawać orgazm na mój widok nawet podczas śniadania, to proszę, wyjdź. Wolałbym nie widzieć twojego wytrysku, kiedy jem. – Rzekł spokojnie, patrząc nań znudzonym wzrokiem.

Tamten zamilkł, wlepiwszy wzrok w czuprynie chłopaka. Ogarniała go wściekłość z powodu usłyszanych słów oraz ignorancji, jaka została zastosowana wobec nie. Starał się jednak uspokoić, mieląc swój posiłek. Chciał dopiec rudemu w odpowiedni sposób. Zastanawiał się nad odpowiednim podejściem do tematu i w końcu go olśniło.

- Wiesz, nie mogę zrozumieć, co widzisz w dzieciaku… - Zaczął niby to normalnie.

- Nie musisz wiedzieć.

- Ja rozumiem, że jakąś tam inteligencję przejawia, ale to chyba nie to, co?

- Według mnie ma jej więcej, niż ty – odezwała się Konan.

- Wątpię… - Zastanawiał się przez chwilę. – Ale wiesz co, rudy? – Chłopak skierował na niego wzrok. – Chyba już wiem, co cię w nim ciągnie.

- No? – Spytał znudzony. Chciał jak najszybciej skończyć ten temat.

- W sumie to blondynek to niezła dupa…

Rudzielec gwałtownie wstał, waląc otwartymi dłońmi w blat stołu i pochylając się nad nim ze złością.

- Dobrze ci radzę, Hid, nie zbliżaj się do niego!

- Bo? – Zakpił jego rozmówca.

- Bo do młodego nikt, poza mną nie ma prawa się zbliżyć!

Nie kończąc śniadania, zwrócił się do wyjścia. Miał przemożną chęć kogoś zabić. I zrobi to, ale nie tutaj! Nie w domu!

- A bo co? – Hidan zwrócił się do odchodzącego. – To twoja własność, że się tak wściekasz? – Zaśmiał się wrednie.

- Tak – rzekł, przez ramię. – I zapamiętaj: dzieciak należy do mnie i tylko do mnie!
A teraz drugi świąteczny prezen, czyli - GRA! Tak, kochani! Oto rozdział drugi! A właściwie, miała to być pierwsza część tego rozdziału, ale wyszło jak wyszło. Chciałam zrobi z tego opowiadania krótkie, pięcio-sześcio rozdziałowe opowiadanie, ale już wiem, że wyjdzie znacznie dłuższe! Dlaczego? Ponieważ rozpisuję się w nim jak cholera i zadziwiająco gładko mi to idzie. W tym rozdziale powoli rozwiązuje się kto kim jest, byście mieli lepsze rozeznanie. Ale nie łudźcie się - nie zdradzę wam wszystkich tajemnic!

Konkursu nie wygrał nikt, ale... Wg tego co powiedziała mi Tara jej siostra odgadła wszytskie postacie prawidłowo! Gratuluję! Szkoda, że nie startowałaś w konkursie. [Zastanawia się chwilę]. Ale mimo to, napisz jaki pairing lubisz najbardziej [wredny uśmieszek].

W każdym, bądź razie, co do długości całego opowiadania, mam ustalone już wszytsko co będzie. I... I okazuje się, że w rozdziale 5 będzie dopiero coś, co miało by już w drugim, tak więc... Będziecie mieli co czyta, oj będziecie mieli.

Notkę dedykuję mojemu kochanemu Trixy! Jeśli to czytasz - mam nadzieję, że nie ubodło cię to, że dałam akurat Twoje imię. I powiem to jeszcze raz - Tęsknię cholernie za AC! Xiros, Teixa, Ell, Zein, Mist! TĘSKNIĘ, KURWA ZA WAMI!





Przepraszam za te słowa powyżej... Nie mniej.

Zapraszam do notki

Dedykacja nr 2 dla wszytskich, którzy czytają moje opowiadania!
© 2009 - 2024 eanilis
Comments13
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
chika-seki's avatar
nyah ~!! Blondynek ma branie xD