literature

'Impuls'

Deviation Actions

eanilis's avatar
By
Published:
1K Views

Literature Text

                                                  "Impuls" [MadaDei]


          Wczoraj zostałam poproszona o napisanie notki za Ayano na jednego z jej blogów. Cóż... Obiecałam, że napiszę, to napisałam... Ayano prosiła mnie by było bardziej... hard... =.=''' Cóż... Może nie moje klimaty, ale starałam się, spełnić jej oczekiwania... Oto, co z tego powstało:



          Deidara wszedł do swojego pokoju trzasnąwszy drzwiami. Kolejna kłótnia z Sasorim, kolejne złości, kolejny wybuch gniewu blondyna, po czym bezsensowna rozmowa, zakończona wyrzuceniem z pokoju lalkarza. Jak on tego nienawidził!
          Rzucił się na łóżko i wtulił głowę w poduszkę, krzycząc. Zdzierał sobie gardło, ale co z tego? Musiał jakoś odreagować swą frustrację!
          Ktoś zapukał. Stęknął cicho. Nie reagował. Po co? By znów się denerwować? Chociaż… Mógłby odreagować na nieproszonym gościu… Posłać w niego kilka figurek, zdetonować na jego twarzy… Ach… Jakże budująca myśl!
          Drzwi otworzyły się gwałtownie i do środka wpadł ubrany w czerń brunet, z długim, zielonym szalem oraz pomarańczową maską z jedną dziurką na oko oraz czarnymi kreskami.
          - Senpai – krzyknął radośnie, rozglądając się po pokoju.
          Widząc podnoszącego się z łóżka blondyna, wściekle na niego spoglądającego, jego entuzjazm opadł. Zamknął spokojnie drzwi i przez krótką chwilę wpatrywał się w leżącego chłopaka. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy w jego myślach zawitał chytry plan. Poczuł ogarniającą go żądzę.
          Ciekawe, co zrobił by blondynek, gdyby teraz został przyszpilony do łóżka? A potem, gdyby został zmuszony do namiętnego pocałunku? Cóż takiego by zrobił? Wyrywał się? Krzyczał? Błagał o litość? A co ważniejsze… Co by zrobił Sasori, gdyby się o tym dowiedział?
          Ledwo opanował śmiech, który aż cisnął mu się do gardła, chcąc ujrzeć światło dnia. Gdyby nie miał maski, Dei ujrzałby na jego twarzy szaleńczy uśmiech oraz pożądliwy wzrok.
          Zbliżał się do blondyna.
          - Czego chcesz, un? – Spytał wściekły Dei. Nie dość, że Tobi wbiega bez zaproszenia do jego pokoju, to jeszcze jak ten dureń zbliża się do niego z wyciągniętymi rękoma. O co mu, do jasnej cholery chodzi?!
          Brunet, będąc już o krok od właściciela pokoju, stanął. Wciąż uśmiechał się sam do siebie.
          - Ciebie, senpai – odpowiedział nieswoim głosem. Bardziej męskim, bardziej tubalnym, bardziej… Władczym.
          Deidara mimowolnie się wzdrygnął. Uśmiechnął się jednak sztucznie, opierając o ścianę, zupełnie, jakby chciał się z nią zespolić. Nie wiedział, dlaczego właściwie, ale odczuwał strach. Strach, paraliżujący każdą część jego ciała. Przenikający każdy nerw oraz komórkę, docierający w najdalsze zakątki. Zachowanie bruneta nie było normalne… Mało tego! Dei po raz pierwszy słyszał, by Tobi mówił takim głosem. Zawsze mówił piskliwie, a teraz? Wzdrygnął się.
          Przerażenie Deidary spotęgowało się jeszcze bardziej, kiedy „dobry chłopiec” ściągnął swą maskę. Patrzył na artystę z nieukrywaną wyższością. W  jego oczach lśnił szkarłatny sharingan. Szybkim ruchem odrzucił maskę na bok, a kolejnym – przyszpilił ręce blondyna do ściany, nachylając się nad nim. Nie bacząc na jego przerażony głos, którym próbował coś z siebie wydukać, pocałował go namiętnie. Od razu go pogłębił. Nie miał ochoty na bóg wie, jakie czułości. Całował go, z radością obserwując grymas na twarzy chłopaka. Ta niechęć, ten ból, które się tak pięknie eksponowały na twarzy artysty, były niczym narkotyk.
          Chciał go więcej!
          Wszedł na łóżko, zbliżając się jeszcze bardziej do blondyna. Usiadł na nim okrakiem. Przerwał pocałunek, odsuwając się od jego twarzy na kilka centymetrów. Artysta sapał, drżał, dyszał. Bał się. Cholernie się bał. Widać to było po jego oczach i zachowaniu. Dygotał. Poruszał bezgłośnie ustami. Chciał coś powiedzieć, lecz słowa grzęzły w ściśniętym w przerażeniu gardle.
          Madara jedynie uśmiechnął się po raz kolejny. Uniósł ręce Deia do góry i przytrzymał je jedną ręką nad głową blondyna, dociskając je do ściany. Ustami przywarł do jego szyi, obdarowując ją łapczywymi pocałunkami. Wolno, z pieszczotami schodził coraz niżej, gdzie nie gdzie pozostawiając czerwone ślady zassanej mocniej skóry.
          Podobała mu się ta zabawa. W tej chwili Dei był taki pokorny. I tylko jego! To było takie cudowne uczucie, mieć go na własność, bawić się nim, pieścić jego ciało i słuchać, jak wzdycha z mimowolnej przyjemności, jakiej jest poddawane jego ciało. Każdy zakamarek, każdy odcinek był dokładnie badany przez Madarę. Nie chciał pominąć niczego.
          Cudowne uczucie! Aż nie chciał tego przerywać.
          Ponownie pomyślał o Sasorim. Ach… Gdyby tak teraz wszedł do środka i zobaczył, co dzieje się z jego drogim partnerem. Jak by wówczas zareagował? Wrzeszczał? Niszczył wszystko, poczynając od bruneta? A może byłby w tak ciężkim szoku, iż stał by jak słup, nie mogąc się nawet poruszyć i zastanawiając, co właściwie się dzieje?
          O słodyczy! Jakże chciał wiedzieć. Ale póki co…
Chłopak już nie drżał. Łkał z przerażenia i własnej niemocy. A to jedynie pobudzało bruneta do dalszych działań…
          Rozpiął płaszcz chłopaka. Kolejno zdejmował jego odzienie, delektując się widokiem bólu i żalu. Błękitne, wpatrujące się w niego ze łzami oczy były tak piękne. Niemal jak z obrazka… Ponownie pocałował Deia w usta. Chciał go tym gestem uspokoić. Ale dało to tylko odwrotny efekt.
Zadowalał się reakcjami blondyna, na którego pieszczoty bruneta działały nadzwyczaj sprawnie. Uchiha musiał przyznać, że bardzo odpowiadał mu taki obrót sprawy.
          Ten dumny, wybuchowy blondyn, który zawsze był tak wygadany, tak pewny siebie, tak energiczny, teraz… Zdawał się być tylko przerażonym dzieckiem, które nie wie, co ma zrobić. Dzieckiem, nie potrafiącym sobie pomóc, ani nie mającym pomysłu, jak wydostać się z opresji. Jakież to głupie i dziecinne…
          Madara obrócił go na brzuch i zatkał dłonią usta. Nie chciał, by wszyscy w organizacji słyszeli jego krzyki. Pochylił się nad nim, pieszcząc językiem plecy Deia. Smakował jego skóry, wdychał jego zapach, rozkoszował się jego bezradnością.
Przygryzł mu ucho, szepcząc uspokajające słowa. Starał się być czuły, choć to, co robił było spowodowane wyłącznie nagłym impulsem. Nie interesowało go, czy chłopak będzie zadowolony po ich zabawie, czy wręcz będzie przed nim uciekał, jak przed ogniem. To nie było ważne! Ważna była ta chwila, ta przyjemność, która za chwilę miała nastąpić!
          I nastąpiła…
          Później, jedyne co blondyn pamiętał, to przejmujący strach i ból, ogarniający całe jego ciało. Tak straszliwe uczucia i myśli, których większość ludzi nie może sobie nawet wyobrazić. I żal… Do tego, który go tak okrutnie wykorzystał… Z kpiącym uśmiechem na twarzy…
          Później, nic już nie wyglądało dla nich jak dawniej…
Jak pisałam... Pisane na zamówienie dla Ayano...
Mam nadzieję, że spodoba się co poniektórym...

Proszę, nie zabijcie mnie za tą notkę T_T
© 2009 - 2024 eanilis
Comments64
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Amy489's avatar
Fajnie napisane. Szkoda, że Dei po raz kolejny jest wykorzystywany, ale ok ^.^